Chciałabym zabrać Państwa na chwilę w świat sprzed sześciu wieków, zaintrygować dawną modą, zajrzeć wspólnie na krakowski Rynek przełomu wieków XIV i XV lub do dawnego gospodarstwa miejskiego. Milczącym świadkiem dawno minionej epoki jest niewielka gliniana figurka.
Może najpierw kilka słów o tym, jak wygląda bohaterka tego tekstu. Figurka jest nieskomplikowanym wyrobem krakowskiego garncarza, wykonanym z lokalnej gliny żelazistej (czerwonawej po wypale) i pokrytym zieloną przezroczystą polewą. Jej korpus to stożek utoczony na kole garncarskim, pusty w środku. Wokół odciśniętej z formy twarzy uformowano rodzaj nimbu, ściskając palcami glinę niczym krawędź pieroga. Ręce z wałka gliny podtrzymują otwierający się do wnętrza figurki dzban. Jedynymi elementami dekoracyjnymi są duże płaskie okrągłe guziki i drobne wgniecenia na powierzchni nimbu, sugerujące bardziej skomplikowaną fakturę.
Niepozorną, niewielką glinianą figurkę (wysokość 16 cm) dostarczył do Archiwum Aktów Dawnych Miasta Krakowa architekt Ludwik Wojtyczko w grudniu 1931 r. Odnaleziono ją miesiąc wcześniej w pobliżu narożnika Sukiennic u zbiegu linii A-B i C-D podczas prac montażowych transformatora elektrycznego. Figurka została przyjęta do zbiorów, które miały w przyszłości dać początek Muzeum Historycznemu Miasta Krakowa. Wraz z zabytkami muzeum odziedziczyło księgę inwentarzową, w której Adam Chmiel, opiekujący się wówczas zbiorami archiwum, pieczołowicie odnotowywał informacje o pozyskiwanych obiektach. Okrągły płaski kształt wokół twarzy figurki Chmiel skojarzył właśnie z nimbem i określił ją jako świętą. Uznał też, że powstała w wieku XVIII. Kiedy organizowano struktury muzeum, figurka została automatycznie włączona do kolekcji rzemiosła nowożytnego. Dlatego tym większą niespodzianką było, kiedy okazało się, że jest o wiele starsza, niż myślano.
Właśnie ten dziwny kształt okalający głowę figurki wraz z dużymi guzami u sukni naprowadziły na trop charakterystycznej mody damskiej popularnej w Europie na przełomie wieków XIV i XV. Suknie z dopasowaną górą, rozkloszowane poniżej pasa, z głębokim łódkowym dekoltem odsłaniającym ramiona i rzędem guzików, popularne były od lat 70. wieku XIV. Na naszej figurce nie dostrzeżemy subtelnych szczegółów kroju sukni, w oczy rzuca się jednak ich główna ozdoba – dekoracyjne guzy. Nakryciem głowy ówczesnej elegantki, noszonym często wraz z opisaną suknią, był znany z licznych przedstawień czepiec, tworzący wokół głowy rodzaj okrągłej aureoli z przeróżnie oddawaną fakturą drobnych falbanek. Czepiec ten przez naszych zachodnich sąsiadów zwany był Kruseler. Ceramiczne lalki w charakterystycznych czepcach i sukniach z dużymi guzikami (tzw. Kruselerpuppen) były masowo produkowane w Norymberdze, Konstancji i Wormacji, znamy też ich przykłady z Wrocławia. Kształtowano je w formie, Inaczej niż krakowską figurkę, co pozwoliło na oddanie licznych szczegółów ubioru i umożliwia obecnie wskazanie czasu ich powstania od połowy wieku XIV aż do początku wieku XV.
Historycy ubioru zastanawiają się, jak wyglądała konstrukcja kruselera. Specyficzny kształt wałka lub falbaniastego nimbu wokół twarzy królowych, świętych i bogatych mieszczek łatwo rozpoznać na malarskich i rzeźbiarskich przedstawieniach, jednak żadne nakrycie głowy tego typu nie zachowało się do naszych czasów. Czepce te składały się z kilku, a nawet kilkunastu warstw chust o falbaniastej krawędzi, ułożonych jedna na drugiej. Niektórzy sądzą, że falbany formowano dodatkowo za pomocą wycinania nożycami i utrwalano krochmalem. Kruselery uważane były za luksusowe nakrycie głowy. Był to powód, dla którego w 1360 i 1371 r. na synodach w Kolonii zabroniono ich noszenia zakonnicom (co może oznaczać, że nawet mniszki wcielały w życie najnowsze trendy mody). W miastach niemieckich władze starały się ograniczyć modowe zapędy mieszczanek – w Spirze zezwalano na cztery warstwy falbanek kruselera, we Frankfurcie na sześć, a w Ravensburgu dopuszczano nie więcej niż dwadzieścia. Na zworniku w Kamienicy Hetmańskiej w Krakowie ukazano głowę kobiecą w kruselerze identyfikowaną ostatnio jako królową Jadwigą Żagańską. Bogatsze krakowianki też nosiły takie czepce, np. Femka, żona Jana Borka starszego, rajcy krakowskiego, stolnika sandomierskiego i żupnika olkuskiego. Na płycie nagrobnej w kościele krakowskich franciszkanów ukazano ją w czepcu i sukni z rzędem guzików, a więc w ubiorze świadczącym o jej majętności.
Skąd figurka wzięła się na krakowskim Rynku? Może uszkodzonego wyrobu (część obtłuczeń mogła występować już wtedy) pozbyto się z kramów garncarskich, które stały po zachodniej stronie Sukiennic? A może zgubiła ją jakaś dziewczynka, bo niewielkie gliniane figurki to najczęściej zabawki, lalki. Ubiory tych figurek, często przedstawione schematycznie, zawsze podążały za trendami mody.
Interesującym elementem jest trzymany przez figurkę dzban otwierający się do jej pustego wnętrza. Niektóre gliniane laleczki w kruselerze z terenu Niemiec mają pośrodku piersi okrągłe wgłębienie otoczone wysoką krawędzią niczym łukowato wygiętymi dłońmi. Były one podarunkiem chrzcielnym dla dziewczynek, a w zagłębienie wkładano monetę. Nasza figurka mogła być też takim podarkiem, do którego wrzucano monetę „na szczęście”, lub nieświadomie powtórzono w niej kształty zaobserwowane na niemieckich lalkach. Jakkolwiek by nie było, ten niewielki przedmiot opowiada historię dawnego Krakowa, krakowskich garncarzy, gwarnego targu na Rynku, mody wielkich dworów średniowiecznej Europy i może też jego małej właścicielki.
dr Katarzyna Moskal