Międzywojenny Kraków słynął z produkcji słodkości. W mieście działało kilka dużych i wiele mniejszych firm produkujących słodycze. W całej Polsce zasłużoną renomą cieszyła się największa z nich, czyli Polsko-Szwajcarska Fabryka Czekolady „Suchard”, w której produkowano m.in. słynną Milkę. Do kapitału szwajcarskiego należała również inna znana firma, czyli Fabryka Wyrobów Czekoladowych i Wafli „Helvetia”. Uznaniem konsumentów cieszyły się wyroby Fabryki Czekolady „Optima”. Firma znana była między innymi z tego, że jej wyroby można było kupić w ulicznych automatach, co jak na ówczesne czasy było szczytem nowoczesności. Nie można też zapomnieć o firmie „Pischinger i Spółka, Fabryka Czekolady i Torcików w Krakowie”. Powstawały w niej m.in. legendarne waflowe torciki, które w XIX w. wymyślił wiedeński cukiernik Oskar Pischinger.
Żadnej jednak z wymienionych firm nie otaczała taka legenda, jak fabrykę czekolady Adama Piaseckiego, nie tylko ze względu na jakość wyrobów, ale również z uwagi na jej właściciela.
Piaseckiego, niskiego mężczyznę, z okrągłym brzuszkiem, rozpoznawał każdy krakowianin, gdy pan Adam kroczył dostojnie przez Rynek. A robił to niemal codziennie. Jak pisze w swoich wspomnieniach Antoni Wasilewski, słynny karykaturzysta, rysownik, satyryk i felietonista, Piasecki co wieczór przemierzał trasę od ul. Długiej, poprzez Sławkowską, linię A-B, Floriańską, z powrotem na Długą. Ten spacer „dla odtłuszczenia” Piasecki odbywał zazwyczaj po szperze, czyli zamknięciu bram kamienic, kiedy miasto było wyludnione. W ślad za niespiesznie idącym panem, jechała czarna limuzyna, prowadzona przez szofera w nienagannie skrojonym mundurze i stylowej czapce. W czasie spaceru Piasecki zatrzymywał się przed witryną sklepu ze słodyczami przy A-B – jego sklepu. Z uwagą i zadowoleniem przyglądał się wystawie pełnej wyrobów czekoladowych firmowanych nazwiskiem Piasecki. Potem Floriańską wracał na ulicę Długą, gdzie wsiadał do samochodu, by pomknąć do swojej rezydencji. Piasecki był surowym, ale sprawiedliwym pracodawcą. W czasie pracy zabraniał rozmów, a każdą próbę, nawet drobnej, kradzieży karał zwolnieniem. Robotnicy w jego fabryce zarabiali lepiej niż w innych z tej branży. W czasie wojny, mimo zakazu Niemców, wydawał swoim pracownikom deputaty niedostępnych dla Polaków słodyczy. Został za to aresztowany i wywieziony do obozu w Bergen-Belsen, gdzie zmarł na kilka dni przed końcem wojny.
Adam Piasecki pozostawił po sobie słynną Danusię, batonik o wyjątkowym smaku, smaku niespełnionej miłości. Jak chce legenda, od wielu lat żonaty Piasecki zadurzył się w młodej robotnicy. Było to uczucie niespełnione, a może nawet nigdy nie wypowiedziane słowami. Swoją miłość pan Adam wypowiedział w inny sposób – stworzył niepowtarzalną recepturę deserowej czekolady wypełnionej wyrafinowanym w smaku kremem. Co więcej, nazwał batonik imieniem ukochanej, a na opakowaniu umieścił jej portret. I tak jest do dzisiaj, batonik według receptury Piaseckiego, w niemal identycznej szacie graficznej wciąż jest produkowany w zakładach Wawelu, które przejęły, nie tylko budynki, ale i tradycje firmy A. Piasecki Fabryka Czekolady.
Wyroby Piaseckiego cieszyły się tak wielką popularnością, że zaczęto je podrabiać, o czym świadczy ogłoszenie zamieszczone w kalendarzu Ilustrowanego Kuriera Codziennego na 1929 rok.
Na koniec krótkiej opowieści o Adamie Piaseckim próbka reklamowego wierszyka:
„Cóż ta dziewczyna robi na łące?
Grabi grabiami sianko pachnące.
Słonko dopieka, pot ciecze z czoła,
A niema nigdzie cienia dokoła.
Czemby się także posilić chciała,
Zjadłszy już wszystko, co matka dała…
Widzisz dziewczyno, widzisz dziewczyno,
Z inną byś mogła pracować miną,
Gdybyś zabrała na ten wypadek,
Garść Piaseckiego… choć czekoladek!”
Krzysztof Żyra