Gdy w Muzeum zapada zmrok – na przykład w taki jak dziś lipcowy ciepły wieczór – pustoszeją biura, milkną telefony, odpoczywają rozgrzane po pracy komputery. Cisza, błoga cisza.
Czasem fajnie jest mieć popołudniowy dyżur, by w końcu popracować „w spokoju” nad kolejną wystawą. Bo tak to już jest, że jeszcze nie skończyła się jedna, a już przygotowywana jest następna i jeszcze następna – „od początku i bez końca”. Nazywamy to planowaniem strategicznym. To chyba mało pasujące do Muzeum sformułowanie. Muzeum, planowanie, strategia, zarządzanie… tak to już dzisiaj jest, że Muzeum to nie samotna wyspa, ale instytucja, której praca, a nawet istnienie zależy od bardzo wielu czynników, często mających więcej wspólnego z mechanizmami pracy i funkcjonowania w dużym przedsiębiorstwie. Ale w dzisiejszy ciepły wieczór aż nie godzi się dalej pisać o rzeczach skomplikowanych (choć także ciekawych). Zainspirowana ciszą i możliwością kontemplacji naszych muzealnych artefaktów, skupiam się na pracy – gdy w Muzeum zapada zmrok, ja planuję wystawę – na przyszły rok.
k