Reklamy w przedwojennej prasie kierowano w dużej mierze do kobiet, gdyż jako odpowiedzialne za prowadzenie domu i zaopatrzenie rodziny we wszelkie potrzebne artykuły były głównymi konsumentkami. Ogłoszenia przekonywały je do zakupu poszczególnych produktów spożywczych, konfekcji, mebli, a nawet sprzętu elektrotechnicznego. Podobnie jak współcześnie, gros inseratów i reklam dotyczyło zdrowia i urody. Zapewniano w nich, iż proponowane towary i usługi przyciągną uwagę mężczyzn oraz dadzą gwarancję, że po zamążpójściu panie nadal będą wzbudzać zachwyt mężów. Reklamy gloryfikowały kult piękna i młodości, które należało utrwalić za wszelką cenę. Wmawiano kobietom dolegliwości i niedoskonałości, takie jak szpetne owłosienie na rękach i nogach, wągry, wypryski, piegi itd. A gdy wreszcie udało im się pozbyć cichego, acz niebezpiecznego wroga, musiały zadbać o higienę i piękno swojej skóry, najlepiej używając kosmetyków określonej firmy.
Kremy, eliksiry i proszki do zębów zalecali anonimowi lekarze, dentyści i profesorowie uniwersyteccy. Aby uwiarygodnić oferowane towary, wprowadzano historyjki komiksowe np. o bohaterce omijanej podczas zabaw tanecznych, która od czasu używania odpowiedniej pasty do zębów nie mogła się opędzić od adoratorów. Pokazywano również ilustracje pań przed i po kuracji cudownym eliksirem. Oczywiście gazety nie brały odpowiedzialności za prawdziwość płatnych ogłoszeń.
Kolejnym trikiem reklamowym było oddziaływanie na emocje kobiet przez stosowanie prostego zabiegu, a mianowicie wykorzystywanie potrzeb dzieci, wobec których żadna kochająca matka nie przechodzi obojętnie. Wpierano rodzicielkom, co jest dla ich pociech dobre. Bodajże najsłynniejszą kampanię reklamową przeprowadziło Biuro Propagandy Konsumpcji Cukru na zlecenie koncernu cukrowniczego wmawiając, że „cukier krzepi” – hasło autorstwa Melchiora Wańkowicza.
Na swój sposób przebiegła była reklama w formie listu napisanego do rodziców przez syna starannym, odręcznym pismem. Wynika z niej, że uczeń właśnie zakończył rok szkolny z bardzo dobrymi stopniami i przypomina o obiecanym rowerze. Wskazuje nawet sklep (Krischer przy ul. Zwierzynieckiej 6 w Krakowie), gdzie można ów jednoślad niedrogo kupić.
Do konkretnych grup docelowych były skierowane też anonse prasowe wydane przez firmę Herbewo. Ta jedna z największych ówczesnych fabryk produkujących tutki i bibułki papierosowe; eksportowała swe wyroby do Europy, Azji, obu Ameryk i Australii. Działalność firmy trwała nieprzerwanie aż do roku 1948, gdy cały jej majątek przeszedł na własność państwa. Ogłoszenia przeznaczone dla ludzi dobrze sytuowanych, głównie warstwy średniej głosiły: „Wytworny dżentelmen używa tylko doskonałych gilz Herbewo-Filigran”, a potwierdzał to widniejący na zdjęciu dobrze ubrany mężczyzna. Podobnie było w przypadku pięknych, eleganckich dam, które uwodzicielsko spoglądały ze stron gazet.